wtorek, 25 stycznia 2011

Czas na prawdę

Dwa dni temu poznałam prawdę. Mój mąż jest seksoholikiem.

Nie mogę sobie poradzić. Nie wiem co mam robić, czuję się jak stara ściera rozdarta na strzępy. Ogromny ból, ogromny żal, brak słów, by to opisać.

Ma świadomość swojej choroby od ok. 10 lat. Wiedział o niej już przed ślubem, milczał. Co prawda wtedy nie był to tak zaawansowany problem, ale już istniał. Po raz pierwszy zdradził mnie ok. 3 lata temu. Masturbacja przestała wystarczać. Potem powtarzał to wielokrotnie, ostatnio w niedzielę, po czym wyznał mi w końcu prawdę. Robił to z prostytutkami, to na nie tracił nasze pieniądze.

Mówił, że ta choroba jest przerażająca. Upokarzająca. Że on już nie odczuwa przyjemności z seksu, to jest niepohamowana potrzeba, pozostawiająca ból. Wewnętrzny. Rozdzierają też wyrzuty sumienia. Trudno mi to opisywać, bo nie rozumiem tego tak do końca.

Powiedział, że zamierza się leczyć, skończyć z tym ostatecznie, postarać się wrócić do normalności. Wielokrotnie próbował z tym walczyć, ale mu nie wychodziło. Myślał, że może poradzić sobie z tym sam, ale to oczywiście g^ówno prawda. Teraz chce specjalistycznej opieki.

Przeprosił. Wie jak bardzo mnie skrzywdził , jak strasznie oszukał i upokorzył. Powiedział, że usunie się z naszego życia, zniknie byśmy mogli stworzyć sobie nowe, lepsze. Powiedział, że jestem jeszcze bardzo młoda i im szybciej znajdę nowego partnera i ojca dla naszych dzieci tym lepiej. Bo one są jeszcze małe i teraz łatwiej będzie im zaakceptować nową sytuację. A z człowiekiem takim jak on nie da się żyć szczęśliwie.

Rozmowa była długa. Gdy zapytałam, czy ma jakieś marzenia, powiedział że ma. Chciałby się leczyć, naprawić to wszystko. Chciałby być z nami, odbudować zaufanie, choć wie, że ja nie będę chciała na niego patrzeć. Mówił, że strasznie mnie kocha, wszystko to co robił nie miało nic wspólnego z uczuciem, to były zawsze prostytutki, których po chwili już nie pamiętał, bo chodziło tylko o tą potrzebę wyżycia się. Ale ja nie wiem, czy da się kochać i ranić. W moim pojęciu miłości to się wyklucza.

Co robić? Co robić??? Tyle razy coś mi nie grało, podejrzewałam go o uzależnienie od hazardu, ale o tym w życiu bym nie pomyślała. Do końca chciałam wierzyć, że on jednak jest szczery i lojalny, tak jak ja. Zawiodłam się. Mam kolejny dowód na to jaką naiwną istotką jestem.

Nie mam pojęcia jak dalej postąpić. Z jednej strony to mój mąż, kocham go, chciałabym dać mu wsparcie, nadzieję, że jeszcze może poukładać swoje i nasze życie. Z drugiej strony tak cholernie mnie skrzywdził. Chyba nawet jeszcze nie dociera do mnie jak bardzo. Mam szansę na spokojne życie, bez ciągłych stresów, nerwów, strachu. Z dala od źródła moich nieszczęść. Nie wiem, czy byłabym w stanie związać się z kimkolwiek innym, nie wiem czy miałoby to sens, bo jestem osobą, która świetnie nadaje się do tego, by ją ranić. Zapewne każdy kolejny zrobiłby mi to samo. Ale pewnie miałabym szansę nawet na unieważnienie małżeństwa w kościele. Bo przecież oszukał mnie, zataił informację o swojej poważnej chorobie, nie wiedziałam komu składam przysięgę. Całe małżeństwo jest oparte na kłamstwie. On nawet nie miał rozgrzeszenia przed naszym ślubem i brał go w nieczystości. A ja wcale nie spowiadałam się z wcześniejszego współżycia, żeby nie robić sobie problemów - czyli też kłamstwo. Zastanawiam się, czy jest to moja pokuta za ten grzech? Czy może druga szansa od Boga na lepsze życie? Nie mam pojęcia. Nie wiem czy w ogóle dla Boga istnieje coś takiego jak unieważnienie przysięgi, czy to tylko chory wymysł współczesności.

Za kilka dni mamy się przeprowadzać do wynajmowanego mieszkania. Mieliśmy zacząć nowe, lepsze życie. A teraz, co robić? Jeszcze ostateczna umowa nie podpisana, ale już kaucja wpłacona i zostało tylko kilka dni. Kogo facet sobie znajdzie tak szybko? Z resztą ja nie mogę zostać w tym domu, tu na pewno nie osiągnę spokoju, bo moja rodzina też mnie krzywdzi i mogę tu jedynie liczyć na jeszcze więcej stresujących sytuacji. A czy tam dalibyśmy radę finansowo? Zdecydowaliśmy się na tę wyprowadzkę mając w świadomości, że będziemy żyć bardzo, ale to bardzo skromnie. A teraz? Skąd jeszcze pieniądze na leczenie? Boże, kto mi odpowie na te wszystkie pytania? Co robić??? Błagam, niech mi ktoś powie co robić???

Brakuje mi już łez...

8 komentarzy:

  1. kochanie, bardzo dotkliwe to co napisalas i co sie wydarzylo. wydaje mi sie wiele Twojego meza kosztowalao aby wyznac Tobie w koncu prawde. Ponadto co do Ciebie i waszego zycia. Mysle maz powienien sie serio leczyc, byc sam o ile on potrafi byc sam. wedlug mnie Ty potrzebujesz czasu duzo czasu. Ciezkie chwile raczej przed Toba, ale kiedys trzeba zaczac. Teraz to jak takie male zielone switelko bys wiedziala, ze we wlasciwiym kierunku zmierzasz. Pisz do mnie na maila jak cos. Caluje mocno. Wszystko poukladasz daj sobie tylko szanse. Prawda jest, ze dzieci potrzebuja oboje rodzicow, poniekad kiedy jest zdrowa, ze tak powiem rodzina. Kazda patologia jest krzywdzaca. Pomysl co najwazniejsze jest dla Ciebie i maluchow.
    Chyba kazda kobieta jest naiwna, mniej lub bardziej. mnie moj maz zdradzal i wszyscy wiedzieli z tesciowa na czele tylko nie ja. zycie...
    trzymaj sie mocnooooooooooooooooooo tuleeeeeeeeeee skarbie:-***
    iMamaPysia

    OdpowiedzUsuń
  2. Dziękuję za nowe namiary, ostatnio rzeczywiście rzadziej czytam blogi ze względu na moją pracę. Jestem zszokowana tym co napisałaś i niestety nie umiem Ci poradzić. Ja osobiście nie wyobrażam sobie zaczynać wszystkiego od nowa, przekreślić tyle lat wspólnego życia, małżeństwa, ale z drugiej strony to nigdy nie byłam w tak trudnej sytuacji i nie wiem co tak naprawdę zrobiłabym. Wiem jedno, że jeśli będziesz chciała pomóc mężowi, to na pewno nie będzie takie proste. Na pewno będzie Cię to kosztowało sporo nerwów, zdrowia, łez, bo pewnie jeszcze nie raz się na nim zawiedziesz, ale zawsze jest jakaś szansa i nadzieja. Terapia może pomóc, ale musicie razem przez to przejść, uzbroić się w cierpliwość, bo to się nie zmieni ot tak. Na pewno znaczenie też ma to, że to jest męża CHOROBA a nie były jakieś romanse. Zastanów się nad tym co czujesz, czego chcesz, czy męża kochasz i czy masz siłę aby walczyć. Pamiętaj też, że to jest ojciec twoich dzieci. Jednak decyzja należy do Ciebie. Magda

    OdpowiedzUsuń
  3. Trudna sytuacja na pewno, ale myślę, że teraz czego najbardziej potrzebujesz to czasu na przemyślenie tego wszystkiego, mąż Cię krzywdził, ale nie robił to na złość. To jest tak jak z uzależnieniem od papierosów. Musisz i już, bo gdy sie wstrzymujesz jest jeszcze gorzej.

    To, ze wyznał Ci prawdę to już powinno być tym na "TAK". Kocha Cię, chce się leczyć dla Ciebie, ale tak Cię kocha, ze też pozwoli Ci odejść jeśli tak zdecydujesz..
    Moze warto zastanowić się nad szansą dla niego? Wiarą w lepsze, wspólne jutro?

    Zdrady bym nie wybaczyła, ale to nie była zdrada Ciebie choć pewnie to był cios poniżej pasa. To jest choroba, którą należy leczyć.

    Powodzenia ! ;*

    OdpowiedzUsuń
  4. Nie zostawaj sama z tym problemem, poszukaj pomocy fachowca, koniecznie!

    OdpowiedzUsuń
  5. Nie pisałem o nowy adres ,bo jakoś tak czas mi zleciał a to zapomniałem a to później i twój blog się nagle skasował ;) nooo ale znalazłem ,jestem i biorę się do czytania korzystając z wolnej chwili.
    Marcin.

    OdpowiedzUsuń
  6. To znów ja,przeczytałem i wiadomo ,że trudno napisać zrób tak a nie inaczej. :(
    Zastanów się czy będziesz miała siłę dalej to ciągnąć ,bo nawet jak twój mąż podejmie leczenie to jak z każdym uzależnieniem nie łatwo to będzie ani nie szybko. Do tego dochodzi jeszcze twoja równowaga no i dzieci.
    Z drugiej strony nie mieszkanie razem wcale nie musi oznaczać koniec waszego małżeństwa ,wręcz przeciwnie.
    Tak z boku patrząc czytając ten i poprzednie twoje wpisy chyba by wam nie zaszkodziło pomieszkanie oddzielnie i zajęcie się trochę sobą.
    Ja widzę to tak:
    -wyprowadzasz się z dziećmi do wynajętego mieszkania
    -on podejmuje leczenie,pomaga wam finansowo i w ogóle
    -cały czas utrzymujecie ze sobą kontakt
    -interesujesz się jego leczeniem i pomagasz mu ,bo może być mu nie łatwo i powinien wiedzieć ,że może na ciebie liczyć
    -pewnie i na ciebie czy może was też przyjdzie pora na jakąś terapię ,bo w takiej sytuacji to wszyscy "chorują"

    Wiadomo ,że kasa ma kluczową role ,bo leczyć się można ale trzeba mieć za co. Nie mam pojęcia ile takie leczenie kosztuje. Dowiadywałaś się ?
    Może nie tak dużo,znaczy mniej niż wydawał na ...wiesz co.

    Marcin.

    OdpowiedzUsuń
  7. Kochana, to co Cię spotkało jest naprawdę okropne. Ja sama nie jestem w stanie tego pojąć, nie wiem jakbym się zachowała na Twoim miejscu i jaką decyzję podjęła. Dla mnie ratunkiem byłby specjalista, pomoc osoby z zewnątrz, która patrzy fachowym okiem na wszystko i jest w stanie Ci doradzić. Wiem, że trudno Ci się pozbierać i to zaakceptować ale im szybciej to zrobisz tym mniej ucierpisz Ty i Twoje maluchy! Trzymam kciuki!

    Mama Gerdy i Lisy

    OdpowiedzUsuń
  8. Marudo, jak się czujesz? Martwię się o Ciebie.
    babz

    OdpowiedzUsuń