czwartek, 5 maja 2011

Żyję

Najlepiej będzie jak zacznę od przeprosin. Przede wszystkim za to, że nie pisałam i przez to niektóre z Was się niepokoiły, a po drugie za moje słownictwo z poprzedniego posta. Był on skutkiem jakiejś nerwowej sytuacji, coś sobie wkręciłam łącząc fakty "po swojemu", wpadłam w furię, a tu dałam jej upust. Tego samego dnia po południu zaczęłam pisać długi post, wyjaśniający wiele, ale że nie zdążyłam skończyć to go nie opublikowałam i tak sobie pozostał w szkicach. Ale na dziś już jest zbyt szczegółowy, by go zamieszczać, więc lepiej na nowo napiszę w skrócie co u mnie.
Z takich najważniejszych spraw, które miały miejsce w tym czasie to nasza przeprowadzka. Nareszcie wyprowadziliśmy się od moich rodziców, bo życie tam to był koszmar. W sumie to nigdy nie opisałam dokładnie mojej rodzinnej sytuacji, może kiedyś się skuszę. Mieszkamy teraz w bloku, wynajmujemy mieszkanie, bardzo długo się tu urządzałam, w sumie to do tej pory jeszcze nie mamy narożnika, ale mam nadzieję, że już lada dzień się pojawi. Niestety ta sielanka nie potrwa długo, bo tak jak przypuszczaliśmy, możemy pozostać tu tylko do końca lipca, tak jak wstępnie ustaliliśmy. Zwyczajnie nie mamy tyle pieniędzy, by się tu utrzymać. Musimy zamieszkać u teściów jak już Karola siostra się wyprowadzi, póki finanse nam się nie poprawią. Nie chcę tego bardzo, ale niestety nie mam wyboru. Myślałam nad tym wiele i już się pogodziłam z tym, że tak musi być. Zresztą po co mi kredyt na mieszkanie z człowiekiem, z którym nie wiem jak długo jeszcze będę. Dałam sobie czas i nie chcę podejmować żadnych decyzji pochopnie. Na rozstanie nigdy nie będzie za późno, a ja potrzebuję teraz skupić się na leczeniu i uniezależnianiu zarówno finansowym jak i emocjonalnym od męża.
No właśnie, długo musiałam się zbierać, ale wreszcie udałam się do poradni i uczęszczam na terapię dla współuzależnionych. Jeżdżę też na spotkania grupy Al-Anon. Są to dopiero początki, więc o szczegółach na razie pisała nie będę, ale jestem pełna nadziei. Karol też podejmuje próby. To wszystko łatwe nie jest, bo w naszej okolicy trudno znaleźć jakichkolwiek specjalistów od tego właśnie uzależnienia. Sporo się między nami zmieniło. Więcej otwarcie rozmawiamy i rozwiązujemy problemy na bieżąco. Karol się już tak nie izoluje, nie zamyka w sobie i dużo więcej uwagi poświęca nam. Trzeźwieje. Nie powiem, żeby jakoś nagle zniknęły moje lęki o przyszłość. Nadal nie ufam, jestem ostrożna, ale widzę zmiany i doceniam postępy.
Poza tym wzięłam się wreszcie za pracę inżynierską. Przychodzi mi to z ogromnym trudem, bo mam problem zmusić się do robienia czegokolwiek sensownego, ale próbuję. Muszę wreszcie to zakończyć i pójść do pracy. Inaczej nie będziemy nawet w stanie się leczyć, bo to niestety niemało kosztuje. Już same dojazdy to tych większych, okolicznych miast to wydatek, bo wiadomo jak to z paliwem... Kurcze, jakie to okropne mieć świadomość, że trzeba coś zrobić, a kompletnie nie potrafić się do tego zmusić! Mam tak ostatnio dość często, z trudem podejmuję aktywności i choć mało nie robię, to nie mam do tego kompletnie zapału, wszystko z przymusem.
Myślę, że tyle na razie wystarczy, żebyście nie doznały szoku po tak długiej przerwie :) Jeszcze raz bardzo przepraszam, że się nie odzywałam i nie odpisałam nawet na komentarze. Ale nie myślcie, że nie są dla mnie ważne, bardzo dużo otuchy dodaje mi świadomość, że tu bywacie i interesujecie się mną. Postaram się poprawić, choć lepiej jeśli niczego obiecywała nie będę, nie chcę znowu zawieść.

5 komentarzy:

  1. Dopiero dziś dotarłam do nowego bloga. Na wcześniejszym nie komentowałam zbyt często...

    Tak jak napisałaś, rozstać się jeszcze zdążysz, a póki co warto próbować i się nie poddawać. Bardzo możliwe, że uda Wam się na nowo poskładać...Pozdrawiam gorąco...

    OdpowiedzUsuń
  2. Dziękuję za słowa otuchy :) Są dni, że w to wierzę, ale są i takie, kiedy ze wszystkich sił chciałabym przestać kochać, a co za tym idzie - cierpieć. Ale na ostateczną decyzję potrzeba mi czasu.
    Również gorąco pozdrawiam, mam nadzieję, że wkrótce poznam jakiś Twój nick lub imię, bym w przyszłości wiedziała, że Ty to Ty :)

    OdpowiedzUsuń
  3. Ależ kochana, nie przejmuj się. Na pewno ta przerwa była Ci potrzebna. Czekam na więcej wieści! i cieszę się, że powoli zaczyna być lepiej

    OdpowiedzUsuń
  4. Motylek? Nie wierzę :)

    Anielko, teraz chyba Tobie się udzieliło i sobie odpoczywasz od bloga :) Ale pewnie masz racje, prowadzimy je zgodnie z własnymi potrzebami, więc jeśli nie piszemy, to najwyraźniej tego nam trzeba.

    OdpowiedzUsuń