wtorek, 6 listopada 2012

Relacje

Miałam ogromny problem, żeby zebrać się do napisania tej notki. Oczywiście główną przyczyną był brak czasu, a na drugim miejscu znalazło się przekonanie, że skoro następnym razem miałam napisać o relacjach, to tak ma być. Nie powinnam tak sobie niczego z góry narzucać, bo potem choćbym miała ochotę napisać o czymś innym, to nie potrafię...

No, ale w końcu postanowiłam coś z tym zrobić. Napiszę tylko króciutko, żeby już to nade mną nie wisiało :)

Na dzieci już nie wrzeszczę bez powodu i nie muszę się katować wyrzutami sumienia. Kocham je ogromnie!
Z mężem... To co napisałam poprzednio jest aktualne. Nie mieszkamy razem, ale widujemy się, odnawiamy, uczymy ze sobą żyć, wszystko z nadzieją, że się uda.
Z rodzicami rozmawiam, przebaczyłam, odwiedzam, "wciskam" im dzieci, gdy potrzebuję pomocy (mama swoją wolą się nie wykazuje), a dzieci są wtedy szcześliwe, bo za dziadkami tęsknią.
Z siostrą starszą moje kontakty się jeszcze bardziej zacieśniły, rozmawiamy często (przez telefon), ale po ukończeniu moich studiów rzadziej się widzimy.
Z siostrą średnią i jej mężem zaczęłam rozmawiać, choćby "cześć" i jakieś kilka zdań. To i tak dużo w porównaniu z dwuletnim milczeniem. Już się nie gniewam, też wybaczyłam, już mnie nie boli, ale na pewno pomogło odcięcie się od tego problemu (czyli wyprowadzka).
Z teściami kontakt marny. Pracuję nad tym.
Z siostrą męża też średnio. Pracuję, ale trochę mniej :)

Ufff, teraz już niczego nie deklaruję. Na pewno pojawi się nie jedna okazja by napisać więcej, może wtedy przyjdzie mi to łatwiej.

A tak na teraz - jest mi dobrze. Staram się cieszyć wszystkim co robię na co dzień, czyli pracą, czasem z dziećmi, obowiązkami domowymi i chyba tylko z gotowaniem rzadko mi się to udaje. Ale myślę co z tym fantem zrobić, jak sobie pomóc (tak już od lat :))

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz